Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Krakowscy pilkarze wspominaja Kazimierza Górskiego

środa, 24 maja 206

Odejście trenera Kazimierza Górskiego wstrząsnęło także krakowskim środowiskiem piłkarskim. W swoich karierach zetknęli się z nim najwybitniejsi zawodnicy krakowskiej Wisły.

- Opuścił nas człowiek, którego nikt nie jest w stanie zastąpić. Twórca polskiej szkoły piłkarskiej, architekt największych w historii sukcesów. Do dzisiaj dźwięczą mi w głowie jego słowa "Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe" - wspomina najlepszy strzelec w historii Wisły Kazimierz Kmiecik, uczestnik dwóch olimpiad i mistrzostw świata w 1974 roku.

Szczerze poruszony był także Antoni Szymanowski, którego nietuzinkowy talent odkrył właśnie Pan Kazimierz. Pod okiem Górskiego młokos Szymanowski rozwijał się jeszcze w młodzieżowej reprezentacji, od 1969 r. Z niej trafił do seniorskiej reprezentacji za kadencji trenerskiej Ryszarda Koncewicza. - Od początku do końca kariery jestem z nim kojarzony. Potrafił nas tak oczarować swą osobowością, że przychodziły momenty, w których człowiek zaciskał zęby, zapominał o zmęczeniu i grał tylko dla trenera, a nie dla pieniędzy - opowiada pan Antoni.

Kazimierz Kmiecik był tylko rezerwowym w kadrze Górskiego, ale i tak na każde skinienie Trenera Tysiąclecia stawiał się na zgrupowaniu, choć w latach 70. za grę z orłem na piersi nie dostawało się jeszcze takich premii jak dziś. - Tak przyjemnie się z nim pracowało, że wcale mi nie przeszkadzało to, że mecze zaczynałem na ławce - twierdzi. - Na zgrupowaniach kadry czułem się jak w domu. My byliśmy jak dzieci, On jak troskliwy ojciec. Co zalecał, bez dyskusji wykonywaliśmy. Wpajał nam wiarę w siebie, we własne umiejętności, przekonywał, że każdy umie grać i powinien to pokazać na boisku.

Szymanowski podkreśla, że Górski nie bał się postawić na młodzież. - Gdy z trenera młodzieżówki awansował na selekcjonera, pociągnął nas za sobą do pierwszej reprezentacji - przypomina. - Miał cechy, które są obce dzisiejszym słynnym trenerom. Przede wszystkim wyrozumiałość, spokój, cierpliwość. Był po prostu ludzki i dlatego wszyscy darzyli go szacunkiem.

Co było siłą Górskiego, co sprawiło, że właśnie za jego kadencji polska piłka liczyła się na świecie?

Kmiecik: - Nigdy się nie denerwował, zachowywał przytomność umysłu nawet podczas najtrudniejszego meczu. Wszystko potrafił dobrze przemyśleć. Obserwował na chłodno, analizował. Mądrze podpowiadał. Jeśli krytykował, to dopiero na odprawie.

- On sprawił, że czułem się na pozycji prawego obrońcy pewnie jak nigdy - wtrąca Szymanowski. - Dawał do zrozumienia, że jak na kogoś postawi, to nie chce go zmieniać. Można było zagrać jeden czy dwa słabsze mecze, a trener nie panikował.

Według Kmiecika nikt nie ma szans naśladować stylu pracy pana Kazimierza: - On nie miał ani cienia tak powszechnej u współczesnych szkoleniowców agresywności. Wielki spokój udzielał się nam wszystkim.

Gdy w meczu półfinałowym przeciw RFN na MŚ 1974 r. Kmiecik zmarnował stuprocentową okazję (przy stanie 0:1), mógł się spodziewać nerwowej reakcji trenera. Było inaczej. - Powiedział mi wtedy: "Mogłeś strzelić, ale trudno...".

Antoni Szymanowski był zwolennikiem rozwiązania, aby po olimpiadzie w Montrealu trener Górski kontynuował swe dzieło. - Do dzisiaj nawet nie wiem, czy sam postanowił odejść, czy dano mu do zrozumienia, że ma to zrobić. A przecież przywieźliśmy wtedy srebrne medale igrzysk olimpijskich! Od tamtego czasu podobny sukces udało się osiągnąć tylko trenerowi Wójcikowi w Barcelonie i jakie halo w mediach było z tego powodu. A nas po przylocie czarterem z Kanady na Okęciu przywitała rewizja osobista dokonywana przez celników. Tak niektórym nie w smak było to srebro.

Kmiecik jak najmilej wspomina najświeższe kontakty z Kazimierzem Górskim, związany z meczami Orłów Górskiego. - Zawsze był na nich uśmiechnięty, często żartował. Mówił na przykład: "Teraz wszyscy już jesteście trenerami - wiecie, jak grać. Ja tylko siedzę i patrzę". W naszej pracy szkoleniowej nam nie doradzał. Nie lubił się wtrącać.

Szymanowski zwraca uwagę na inną ważną rzecz: - Kazimierz Górski pokazał też Grecji, na co go stać. Nie był zatem trenerem jednego zespołu. I wspomina, jak świetnego trenerskiego nosa miał Pan Kazimierz. - Podczas olimpiady Jarosik odmawia wejścia pod koniec meczu z ZSRR, więc trener wskazuje na Szołtysika: "Zyga, idziesz, grasz i robisz wszystko, by ten mecz rozstrzygnąć na naszą korzyść". Tak się też stało. Nasz trener podejmował zawsze trafne decyzje, w ten sposób wyrabiał sobie autorytet. I dlatego każdy mu ufał.

Dla obrońcy Adama Musiała trener Górski był ważny jeszcze z innego powodu. - Prowadził mnie od młodzieżówki po pierwszą reprezentację. Dla wszystkich chłopaków był bardzo opiekuńczy, ale ja to szczególnie odczuwałem, gdyż jestem półsierotą. Trener Górski był dla mnie jak ojciec, którego nie miałem - mówi Musiał.

- Odszedł, kończy się zatem pewien etap. Ale pozostanie do końca w naszej pamięci - zapewnia Kmiecik.

Wszyscy wiślacy z Orłów Górskiego - Szymanowski, Kmiecik, Musiał, Marek Kusto i Zdzisław Kapka, wybierają się na pogrzeb Pana Kazimierza.

gazeta.pl

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.