Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Jego wielkie mecze

sobota, 27 maja 2006

Anglia, Argentyna, Włochy i Brazylia pokonane po raz pierwszy

Po śmierci Kazimierza Górskiego trudno, z potrzeby serca, nie wspominać Jego wielkich meczów. Bo to był fascynujący serial i nie było potrzeby układania poniższego rankingu. On już bowiem był. To ważne, że powstał przed kilkunastoma miesiącami - bez emocji, w warunkach większej obiektywności, a nie w nastroju rozpaczy po odejściu Naszego Wielkiego Trenera.

Otóż na potrzeby książki "Z piłką do Europy”, wydanej przed rokiem, sporządziłem ranking pod hasłem "Złota polska dwudziestka” - dwudziestka najlepszych meczów naszej reprezentacji. I w dwudziestce tej znalazło się aż 9 meczów kadencji Pana Kazimierza, podczas gdy pozostałych 11 rozłożyło się na aż sześciu innych selekcjonerów! Mało tego, proszę popatrzeć, jakie miejsca zajęły mecze Pana Górskiego: 1, 2, 3, 5, 7, 8, 9, 12, 14. To zestawienie najlepiej oddaje przeogromną rolę Pana Kazimierza w tworzeniu księgi najpiękniejszych momentów naszej piłki. Powspominajmy zatem tę wielką dziewiątkę meczów w wykonaniu Orłów Górskiego.

Polska - Włochy 2:1
1974 rok, mistrzostwa świata. Piękna gra w meczu dla nas bez stawki, dla rywali - o życie. 98 drużyn na 100 w takiej sytuacji odpuszcza, tymczasem biało-czerwoni dali koncert, Andrzej Szarmach i Kazimierz Deyna strzelili swe bodaj najpiękniejsze gole. Pierwsze w historii zwycięstwo nad Włochami, którzy wtedy bronili akurat wicemistrzostwa świata.

Polska - Holandia 4:1
1975 rok, eliminacje mistrzostw Europy. Niedoszły finał MŚ 1974. Aktualni wtedy wicemistrzowie globu zdemolowani, jeden ze smutniejszych momentów kariery "boskiego” Johana Cruyffa, przy Deynie nie miał on tamtego dnia szans. Jeszcze bardziej agresywna i dynamiczna gra naszych niż na Weltmeisterschaft 1974.

Polska - Anglia 2:0
1973 rok, eliminacje mistrzostw świata. Niedoceniany wielki mecz. Bez niego nie byłoby Wembley i tych wspaniałych mistrzostw 1974. Ten potężny grzmot Stadionu Śląskiego podczas hymnu, ten Jan Tomaszewski - król przedpola, jakby całe lata grał w lidze... angielskiej, ten Kazimierz Deyna - najlepszy trzeci stoper świata, ten Włodzimierz Lubański - chwilę przed doznaniem ciężkiej kontuzji ogrywający legendarnego Bobby’ego Moore’a i strzelający na 2:0. Pierwsze i jedyne zwycięstwo Polski nad Anglią.

Anglia - Polska 1:1
1973 rok, eliminacje mistrzostw świata. Rewanż za Chorzów, czyli pamiętne Wembley. "Zwycięski remis” w świątyni futbolu, mimo fantastycznej gry rywali. Tomaszewski - bramkarski koncert z kosmosu, "siatki” Deyny, dryblingi Adama Musiała. Gol dziełem trójki ze Stali Mielec - Henryka Kasperczaka, Grzegorza Laty i Jana Domarskiego. Pół roku wcześniej żaden z nich nie mieścił się w jedenastce Górskiego, który był mistrzem twórczej ewolucji w składzie. Który kiedykolwiek trener opuścił ławkę przed końcem meczu?! Pan Kazimierz właśnie. Wstał wtedy, bo sobie umyślił, że kiedy powoli dojdzie do narożnej chorągiewki, to akurat będzie koniec zawodów. Jednak Belg Loraux przedłużył troszkę te emocje, tę wojnę nerwów, i jego ostatni gwizdek zastał Pana Kazimierza już za bramką Tomaszewskiego. Tak wspaniale nasz Niezapomniany Trener wyszykował skład, że choć na Wembley raz po raz się kotłowało, nie dokonał żadnej zmiany. Wszyscy nasi zawodnicy zagrali na maksimum, ofiarnie, każdy dał z siebie wszystko, ale każdy to wszystko wytrzymał.

Polska - Węgry 2:1
1972 rok, finał olimpijski. Że w ulewie można zagrać tak wspaniale, że wygrać, przegrywając, i to bez kontuzjowanego Antoniego Szymanowskiego! Tylko wielka drużyna potrafi akurat w finale zagrać swój najlepszy mecz turnieju, choć turniejowe doświadczenia Pan Górski miał wówczas zerowe. Zagrać wspaniale, a przy okazji wprowadzić Deynę na tron króla strzelców! Pierwszy polski laur, trampolina do udanej rywalizacji z najlepszymi drużynami świata.

Polska - Argentyna 3:2
1974 rok, mistrzostwa świata. To dzięki temu powstało "prawo pierwszego meczu” na mistrzostwach świata. Co za styl niesamowity?! Ten Andrzej Szarmach objawiony, brak Lubańskiego niezauważalny. I ten Władysław Żmuda - nieustraszony debiutant. Pierwsze nasze zwycięstwo nad Argentyną, pierwsze nasze w światowych finałach.

Polska - Brazylia 1:0
1974 rok, mistrzostwa świata. Już słabsza forma, zmęczenie, smutek po "waterpolowej” porażce z RFN. I mimo to zwycięstwo w meczu o najwyższej dla Polski stawce - o trzecie miejsce na świecie - do tego trzeba kunsztu! I to wygrać z Brazylią, ten jedyny zresztą raz - z Brazylią na dodatek broniącą światowego prymatu. I to pasowanie Laty na króla strzelców turnieju! Niesłychane.

RFN - Polska 1:0
1974 rok, mistrzostwa świata. Szkoda słów, porażka. Tylko i wyłącznie deszcz sprawił, że nie był to mecz na miarę XXII wieku. Ale przynajmniej Tomaszewski przeszedł do historii jako pierwszy, który w jednym turnieju finałów mistrzostw świata obronił dwa karne.

Polska - ZSRR 2:1
1972 rok, turniej olimpijski. Jakiż zwrot sytuacji w ostatnim kwadransie! Z meczu zasłużenie przegrywanego, zrobił się zwycięski na wagę gry w finale. Najbardziej pamiętna zmiana zawodników w polskim futbolu. Andrzej Jarosik odmówił wyjścia na boisko, wszedł Zygfryd Szołtysik i wygrał mecz. Jarosika odsunięto od kadry, od wszelkich zaszczytów. Ja tymczasem dałbym mu order - za szczerość, za zasygnalizowanie, że nie da rady. To całe zamieszanie uczyniło Pana Kazimierza jeszcze bardziej ludzkim i wyrazistym - wielkim, bo potrafiącym mieć nawet i tak dziwne problemy. Dziękujemy, Panie Kazimierzu za ten naprawdę niesamowity serial!

trybuna

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.