Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Jak najmniej szkła!

niedziela, 23 marca 2006

W porównaniu z pamiętnym meczem na Wembley, wieńczącym udane dla biało-czerwonych eliminacje mistrzostw świata 1974, przed samym turniejem finałowym trener Kazimierz Górski dokonał trzech zmian w zasadniczej jedenastce.

O ile Władysław Żmuda rzeczywiście na pozycji stopera zdystansował Mirosława Bulzackiego w sportowej rywalizacji, zaś Andrzej Szarmach jako środkowy napastnik okazał się lepszy od Jana Domarskiego, to już z wyeliminowaniem Lesława Ćmikiewicza przez Zygmunta Maszczyka na bocznej pomocy było trochę inaczej.

Trzynastego wszystko zdarzyć się może...
Ćmikiewicz należał do ulubieńców Górskiego. Imponował walecznością i wszechstronnością, podczas eliminacji wyrafinowanymi prowokacjami doprowadził do tego, że z boiska zostali usunięci najwięksi wojownicy wśród rywali - Anglik Alan Ball i Walijczyk Trevor Hockey. Miał więc pewne miejsce w pierwszym składzie na Weltmeisterchaft '74. Tymczasem...

W swym ostatnim meczu przed ligową przerwą (trzy ostatnie kolejki ekstraklasy przeniesiono na czas po mistrzostwach świata) warszawska Legia przegrała 0:2 z Lechem Poznań. Nazajutrz legioniści mieli w klubie rutynową odnowę. Ćmikiewicz po masażu odpoczywał na leżance. Była w tym pomieszczeniu lodówka z napojami. Robert Gadocha wyjął butelkę z zimną wodą, chciał oblać Zygfryda Blauta. Ten, robiąc obronny unik, wytrącił koledze butelkę. Kiedy spadała na ziemię, niewidzący, co się dzieje, Ćmikiewicz akurat wstawał z leżanki i prawą nogą dosłownie przystopował tę butelkę. Rozprysła się na kawałki, rozharatała nogę. Krew trysnęła po całej podłodze, strasznie to wyglądało. Kandydatowi do gry na mistrzostwach założono sześć szwów.

Kadra udała się na zgrupowanie do Zakopanego, pilnie tam ćwiczono. Do nielicznych wyjątków należał Ćmikiewicz. Rekonwalescencja się ślimaczyła, był w zasadzie wyłączony z bardziej intensywnych zajęć. I właśnie dlatego Kazimierz Górski musiał sięgnąć po Zygmunta Maszczyka. Ówczesny pomocnik Ruchu Chorzów wprawdzie dwa lata wcześniej, jak i Ćmikiewicz, błyszczał w ekipie mistrzów olimpijskich, ale potem wypadł z kręgu zainteresowań selekcjonera. Na Wembley nie był nawet rezerwowym.

Tymczasem w tej awaryjnej sytuacji, niespodziewanie wskakując do składu, poczynał sobie na niemieckich boiskach wręcz rewelacyjnie, kładąc istotny fundament pod wywalczenie przez biało-czerwonych trzeciego miejsca. Ćmikiewiczowi została rola zmiennika zastępującego w końcówkach meczów któregoś z bardziej podmęczonych kolegów.

- I bardzo dobrze, gdyż moje nieszczęście okazało się szczęśliwe dla drużyny - do dziś z godną podziwu szlachetnością podkreśla Lesław Ćmikiewicz. - Bo Zyga Maszczyk grał na tamtych mistrzostwach po prostu fantastycznie i naprawdę nie wiem, czy bym się wzniósł na tak wysoki poziom.

Wypada jeszcze tylko dodać, że pechowy karambol Ćmikiewicza z butelką zdarzył się... trzynastego (maja 1974 r.). I jak tu nie wierzyć Katarzynie Sobczyk śpiewającej, że "Trzynastego wszystko zdarzyć się może"?!

Jego lewa stopa
28 lat później do Ćmikiewicza na liście bohaterów najgłupszych kontuzji dołączył znany hiszpański bramkarz Jose Santiago Canizares z Valencii. On też miał pewne miejsce w jedenastce. Na dzień przed odlotem swej ekipy na finały World Cup 2002 najzwyczajniej się golił. Dokładnie - kończył ten ceremoniał. I nagle wypadła mu z rąk buteleczka z wodą toaletową. Po uderzeniu o posadzkę potłukła się na drobiazgi, jeden z odłamków trafił Canizaresa w lewą stopę przecinając ścięgno dużego palca.

Pechowiec nie był zdolny do gry, nie pojechał nawet do Korei. Miejsce między słupkami zajął Iker Casillas z Realu Madryt, jego pierwszym dublerem został Ricardo z Realu Valladolid, a na wakujące miejsce selekcjoner Jose Antonio Camacho w ostatniej chwili powołał Pedro Contrerasa, golkipera Malagi.

Jakiś czas potem znakomity koszykarz Utah Jazz Andriej Kirilenko nie mógł wystąpić w meczu NBA przeciw Golden State również z powodu nader nietypowej kontuzji. Mianowicie Rosjanin doznał mocnego stłuczenia kolana po tym, jak we śnie... spadł z łóżka. Ten dość śmieszny epizod nie miał jednak śmiesznego końca. Kolano zaszło bowiem dużą opuchlizną, która uniemożliwiała prostowanie nogi. Konieczne stało się artroskopowe ściągnięcie krwiaka.

Flaszeczka pod kontrolą
Morał z tych historyjek powinien być taki, że trzeba dmuchać na zimne. Trudno jednak kontrolować choćby własny sen, warto więc przynajmniej pomyśleć o szerokich łóżkach, ale już ze szkłem coś tam zrobić się da. Niech więc wybrańcy Pawła Janasa jak najszybciej wezmą to pod uwagę. W końcu napoje i środki kosmetyczne dostępne są też w plastikach, kartonach, czy też metalowych pojemnikach. A jeśli już po wygranym meczu - oby takich okazji było jak najwięcej! - biało-czerwonym przyjdzie ochota na rozprowadzenie flaszeczki, to niech naprawdę uważają.

Kmiecik z Oficerskim
Wczoraj wojewoda małopolski Witold Kochan wręczył odznaczenia państwowe nadane przez prezydenta RP osobom związanym z Towarzystwem Sportowym Wisła Kraków (w tym roku obchodzi 100-lecie). Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski został odznaczony Kazimierz Kmiecik, 34-krotny reprezentant Polski w piłce nożnej, przez wiele lat podpora "Białej Gwiazdy". Kaziu, nasze gratulacje! (R)

trybuna

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.